Jeden wieczór. Kilkanaście godzin spędzonych w obcym mieście, w urządzonym nowocześnie mieszkaniu zmieniło Twoje spojrzenie na cały świat. To samo otoczenie wczoraj było dla Ciebie szare, złe i rzucone w wir wyścigu szczurów. Dwadzieścia cztery godziny temu zdenerowana byłaś na tramwaj, który zamiast o trzynastej osiem odjechał z przystanku trzy minuty wcześniej. Zły humor powiększył się jeszcze bardziej, kiedy właścicielka sklepu kosmetycznego nie zrealizowała Twojego zamówienia na oliwkowy krem do rąk. Dzisiaj o dziewiątej rano wszystko wróciło na dobre tory. Patrzyłaś na podjeżdzające samochody na parking, na biegających ulicami kurierów i na pacjentów, których rozpoznawałaś z daleka. Stawiając na białej półce kolorowego miśka z przyszytym sercem, przypomniałaś sobie czteroletniego Gracjana. Pomogłaś mu zwalczyć ból i zapewniłaś go, że w jego życiu pojawi się osoba, która usmaży mu takie same naleśniki, jak jego prababcia. O siódmej otworzyłaś niebieskie pudełko i kartkę zapełnioną drobnymi literami. Teraz wiedziałaś, że kobieta w Twoim wieku, która była jego mamą odziedziła talent do gotowania. Danie podawane w kształcie koperty z białym serem, powidłami lub masłem orzechowym naprawiło małe, tęskniące serce i usunęło spływające łzy. Wyjmując z szafki opakowanie z kawą, spojrzałaś w stronę imienniczki, która podczas pierwszej wizyty milczała przez prawie całe sześćdziesiąt minut. Uczesana w długie warkocze, usiadła na kanapie, oddając książkę.
-Przeczytałam, wspaniale mi się czytało, ale nadal nie rozumiem, dlaczego właśnią taką mi dałaś. -wzięła szklankę z zimną wodą.
-Opowiada o tym, że jeżeli mocno się kogoś kocha, to może być on nawet wilkołakiem. -patrzyłaś uważnie na okładkę, przedstawiającą młodą dziewczynę w czerwonej pelerynie. -Może nie mam takiego doświadczenia, jak pozostali psychologowie tutaj, ale potrafię sama dojść do prawdy.
-Tata mnie nie kocha... -schowała twarz w dłonie i widziałaś tylko pierścionki na jej długich palcach, które codziennie grały na pianinie. -Mam prawie szesnaście lat, ale nie mamy takiego kontaktu, jak dawniej. Woli spędzać czas z moim bratem i nie odpowiadać na moje trudne pytania. Chcę, żeby w końcu się mną zainteresował i był dla mnie dalej bohaterem z dzieciństwa, z którym oglądałam codziennie bajki.
-Uwierz mi, on Cię kocha, ale może urosłaś dla niego zbyt szybko. Nie może bawić się z Tobą już zabawkami, ale musi słuchać rozmów o ulubionych aktorach, modzie albo o chłopaku, w którym zakochałaś się tydzień temu.
-Jeszcze dwa lata temu potrafił wybierać ze mną ubrania, słuchać tej samej muzyki i siedzieć do późna w nocy na ławce, i rozmawiać o głupotach. Teraz nawet nie potrafi mnie przytulić. Czuję się, jakbym była jego pasierbicą, a nie biologiczną córką.
-Kiedyś pewna pięcioletnia dziewczynka musiała pogodzić się z wyjazdem taty, najważniejszej osoby w życiu...-zawiesiłaś na chwilę głos i wlałaś wrzątek do wysokiego kubka w zielone grochy. -Miał wrócić za niecały miesiąc, dać w prezencie dużą lalkę w czerwonej sukience i zostać już na zawsze. Od tamtej pory minęło dwadzieścia lat i nie zobaczyła ani ukochanego ojca, ani wymarzonej lalki o jasnych włosach. -uśmiechnęłaś się smutno. -Pomóż tacie, musicie przejść przez to oboje, będę Ci we wszystkim doradzała. Daj mu na początek piętnaście pytań o sobie, zobaczymy czy zda test.
***
Zaintrygowany usiadłeś na niewygodnym krześle, które nienadawało się do wielogodzinnego siedzenia. Nagłe wezwanie do gabinetu prezesa, wywoływało ciarki na ciele. Ostatnie spotkanie odbyło się niecałe trzy tygodnie temu i przez długie siedem dni siedziałeś na ławce rezerwowej, a Twoje miejsce zajmował inny, niedoświadczony zawodnik, który nie wykorzystał żadnej szansy na zmianę wyniku podczas meczu. W upalne popołudnie nie marzyłeś o kolejnej, dołującej informacji. Chciałeś lemoniady prosto z lodówki, cytrynowego, domowego ciasta i innego widoku za oknem. Gdybyś opuścił szatnię jako pierwszy, ale nie od końca, mógłbyś za dwie godziny założyć czarny fartuch, zbierać zamówienia od klientów, podawać gorące kawy lub herbaty i podjadać na zapleczu słodycze upieczone przez babcię. Ze znanego piłkarza i uczestnika Mistrzostw Europy zamieniłbyś się w kelnera, którego imię pamiętałoby tylko kilka osób. W "Pokusie", która kojarzyła Ci się z reklamą serialu "Lucyfer" byłeś zwykłym chłopakiem, który nie musiał rozdawać autografów. Znowu czułeś się, jak nastolatek z Sieradza. Byłeś obcy i w całości Ci to odpowiadało. Ze wszystkich rozmyśleń wyrwały Cię skrzypiące drzwi i znak od fizjoterapeuty, który zaprosił Cię do środka. Oprócz Waszej dwójki, na kanapie siedział trener, a parę wodną wydobywajacą się z czajnika elektrycznego podziwiał Dubiel i wskazał na wielką kopertę.
-Jesteśmy dumni, że taki klub zauważył naszego zawodnika, ale chcą nam jednocześnie zabrać najlepszego piłkarza. -mężczyzna, do którego należało to miejsce, opadł szybko na kręcony fotel. -Przemyśl na spokojnie tę propozycję, Mariusz. Przy okazji to wielkie gratulacje od Nas.
-Przywiązałem się do całego sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim do ukochanej pani Reni. -zacząłeś z dumą czytać każde zdanie. -Czy to nie mogła być propozycja z Warszawy albo z Poznania?
-Zawsze możesz zostać tutaj. Widzę, że zależy Ci na pozostaniu w ojczyźnie, Stępel. -uśmiechnął się przyjaźnie trener. -Ruch bez Ciebie nie da sobie rady i znajdziemy się na samym końcu tabeli Ekstraklasy. -dodał fizjoterapeuta, który ostatnio pomógł Ci się pozbyć bólu z prawej kostki.
-Być może chcę zostać poliglotą. -zaśmiałeś się. -Panowie, muszę się z tym przespać. Do poniedziałku.
Całą sobotę i niedzielę pragnąłeś spędzić w małej kawiarni, gdzie klienci mieli do swojej dyspozycji parter, piętro, a także kilka stolików, znajdujących się z tyłu budynku. Miejsca na dworzu były zawsze zajęte, ponieważ każdy mógł uwolnić się od zgiełku i poczuć się, jakby wyjechał nagle ze stolicy, niewidocznym pociągiem. Wkładając kopertę na tylne siedzenie, ostatni raz zerknąłeś na nazwę klubu. W głowie odbijało Ci się męczące echo, które od kilku minut, powtarzało wiecznie tylko jedno. FC Nantes. Oparty o gorącą maskę samochodu, wsunąłeś na nos czarne jokery, które chroniły Twoje oczy od promieni słonecznych. Wbijając wzrok w białe Adidasy, w głowie pojawiło się jedno, dręczące pytanie. Czy klub we Francji byłby dobrym wyborem? Byłeś pewny, że Twoja kariera ruszy z miejsca tak szybko, jak pendolino. Jednak czy odnalazłbyś się pośród obcych ludzi, z nieperfekcyjnym językiem? Musiałeś skorzystać z pomocy jedynego, znanego psychologa. Miałeś pewność, że Karolina będzie lepszym wyborem, niż samodzielne zapisywanie na kartce wszystkich plusów i minusów. Wsiadając do rozgrzanego wnętrza samochodu, załączyłeś klimatyzację i wiedziałeś jedynie, że za pięć kilometrów musisz złożyć wizytę na stacji benzynowej.
***
Według zegarka na lewym nadgarsku do zamknięcia miejsca, w którym zamawiałaś świeży, grejpfrutowy sok zostało jedynie siedem minut. Pobiegłaś szybko na drugą stronę ulicy i nie przejmując się rozwiązanymi sznurówkami o różnych kolorach, otworzyłaś drzwi, słysząc przyjemny dźwięk dzwoneczków. Zajęłaś miejsce przy lśniącym blacie, wybrałaś różową słomkę i spojrzałaś na klosz zapełniony muffinami. Wszystko tutaj różniło się od warszawskiego szumu. Było cicho. Wyłączałaś się z życia. Patrzyłaś na półkę książek, a świecący się słonik z podniesioną trąbą dawał Ci za każdym razem dawkę szczęścia. Z zapełnioną tacą na sali pojawił się kelner. Chłopak, który był wnukiem starszej pani i urodził się w tym samym roku, co Ty. Pomachałaś mu na przywitanie, ale po chwili zobaczyłaś Mańka, który w oddali wycierał szklanki.
-Stępiński, wyrzucili Cię z Ruchu, czy sam się zwolniłeś?!
-Chciałem przez chwilę zostać kelnerem i dostać wysokie napiwki od pięknych kobiet. -stanął naprzeciwko Ciebie, podając Ci sok. -Witam naszą, stałą klientkę, o której babcia mówiła przez całą godzinę.
-To ja musiałam specjalnie jechać do Juraty, żeby Cię poznać? Przez cały rok tutaj przychodzę i ani razu nie widziałam innego mężczyzny, oprócz Krzysztofa.
-Wieczorami to ja zawsze wracałem do Chorzowa. -usłyszeliście trzask wyjściowych drzwi. -Dobrze, że jesteś. Pomożesz mi to wszystko posprzątać, bo braciszkowi śpieszyło się na randkę.
***
Bieganie z mopem pomiędzy stolikami to była ostatnia czynność do wykonania. Opierając się o blat, spojrzałeś w ten sam punkt, co blondynka. Przyznała Ci się, że lubi posłuchać tutaj wiadomości i popatrzeć na zwykłą ścianę, utworzoną z czerwonych cegeł. Godziny w tym miejscu uspajały bardziej niż cała, szklana butelka melisy, którą ostatnio kupiłeś sąsiadce w pobliskiej aptece. Odwracając się do niej, patrzyłeś na jej ciało, które było najlepszą ozdobą lśniącego blatu. Od pół godziny leżała, chwaliła smak czekoladych muffin z waniliowym kremem i wypiła więcej soków, niż Ty po dzisiejszym treningu. Ciągnąc ją za rękę, zsunąłeś z jej puszystych włosów czerwoną klamrę i poczułeś jej nogi, którymi oplotła Twoje biodra. Może matka wiecznie powtarzała, że nie powinieneś interesować się starszymi kobietami, nie wpuszczać ich do swojego życia, ale w tym przypadku nie brałeś sobie tego do serca i przy dwudziestopięcioletniej córce Katarzyny Nawałki, mógłbyś uklęknąć na kolana i zamiast pierścionka, dać jej kapsel Tymbarka z jednym, najważniejszym pytaniem. Całując ją po chłodnej szyi i zapamiętując zapach perfum, usłyszałeś informację z ostatniej chwili.
-W jednym z warszawskich apartamentowców zostało znalezione ciało dwudziestodwuletniego Macieja A, syna znanej psycholog i kierowcy rajdowego. -jak na zawołanie kobieta odsunęła się od Ciebie, dłonie trzęsły się jak u alkoholika i zeskoczyła z blatu, szukając pilota. -Młody chłopak, dobrze zapowiadający się trener dziecięcej, warszawskiej drużyny, został zamordowany. Dochodzenie w sprawie trwa.
***
Nadchodzi wiosna, wraca Maniek.
Zapraszam serdecznie do komentowania!
Sam tytuł rozdziału wywołał ciary! Do samego końca bałam się, że coś się stało sympatycznej psycholog :3 Ta rozmowa z nastolatką była bardzo bolesna, ale i prawdziwa, taka po prostu szczera. Moje serce rośnie za każdy taki psychologiczny fragment. Mam nadzieję, że Karolina jakoś nie załamie się po tej informacji, a Maniek nie będzie zbyt długo ukrywał propozycji z nowego klubu. Całusy ;*
OdpowiedzUsuńMiał wywołać, więc otrzymałam tego potwierdzenie! W psychologicznych fragmentach jest tylko cała prawda i wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec w tym przypadku.
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńKurczę, kochana, powiem ci szczerze, że stęskniłam się za tą historią ^^
Świetny rozdział, chociaż sam tytuł napędził mi niezłego stracha :D Końcówka zresztą też zabrzmiała niesamowicie intrygująco. Aż jestem podwójnie ciekawa, co ty tam wykombinujesz.
Mam tylko nadzieję, że z Karoliną wszystko będzie w porządku, że nam się dziewczyna teraz nie załamie...
Weny, buziaki :**
Ja też musiałam zatęsknić, a nastąpiło to dopiero po prawie dwóch miesiącach przerwy.
Usuńdziękuję za informację, wrócę z komentarzem jeszcze dzisiaj. Lil.
OdpowiedzUsuńManiek nie ukrywaj tej propozycji za długo! Karolina przeszła zbyt wiele, jak na te krótkie dwadzieścia pięć lat. Jeżeli dobrze rozumiem to ta opowieść o ojcu i lalce była z jej życia, w dodatku narzeczony narkoman to kolejne zło. Podaruj jej szczęście.
UsuńBędę dalej informowała. Tak opowieść o ojcu i lalce to prawdziwy fakt z życia Karoliny.
UsuńWiosna ah wiosna, już naprawdę za nią tęsknie! Było pięknie, a zrobiło się znowu szaro i ponuro... :( Dobrze, że chociaż można liczyć na twoje opowieści. ;D
OdpowiedzUsuńWracając do opowiadania. Odniosłam wrażenie, że ta historia o dziewczynce i lalce była historią z życia głównej bohaterki. Maniek powinien powiedzieć o propozycji Karolinie, gdy są razem są szczęśliwi i to widać. Tylko jak ma jej powiedzieć, po takiej informacji, jaka dotarła do Karoliny? Wszystko się teraz jeszcze bardziej skomplikowało. :(
Czekam na kolejny i mam nadzieję, że długo nie będę musiała czekać. :)
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Kocham wiosnę i przy okazji wróciła mi wena do tego opowiadania. Tak historia była z życia Karoliny. Sądzę, że moja bohaterka nie będzie płakała po nocach, chociaż ja tam jeszcze nie wiem.
UsuńWróciłam! <3
OdpowiedzUsuńGdy tylko zobaczyłam tytuł rozdziału, od razu pomyślałam najgorsze - że coś stało się Mańkowi. Na szczęście, kamień z serca, to nie on.
Mam jedną refleksję - potrafisz zwalić z nóg. To opowiadanie na początku było takie chilloutowe, przyjemne, a potem po prostu tak zaskoczyłaś nas, że nie wiem, co powiedzieć. Teraz też tak samo - cały rozdział taki lajcikowy, a potem - bum! Były Karoliny został zamordowany.
Niemniej jednak uwielbiam kryminały i cieszę się z takich nagłych zwrotów akcji. :D
Kochana, jak zawsze trzymasz wysoki poziom i mam nadzieję, że będziesz kontynuowała to opowiadanie, bo jestem ciekawa, co wydarzy się dalej :))
Pozdrawiam :*
Mańkowi to ja krzywdy nie potrafiłabym zrobić, spokojnie.
Usuń