Kilka tygodni później
Westchnęłaś cicho i z puszką, schłodzonej Coca-Coli zakończyłaś godzinną rozmowę z przebywającym we Francji dwudziestojednolatkiem, który mimo młodego wieku spełnił swoje największe marzenie. Gdybyś urodziła się jako chłopiec i liczyłaby się dla Ciebie tylko piłka nożna, pobyt na Euro byłby takim samym szczęściem, jak obroniona magisterka i praca, której pragnęłaś od kilku, długich lat. Opierając o chłodną, kremową ścianę, oczekiwałaś momentu, w którym usłyszysz pukanie do drzwi i zobaczysz swoją pierwszą pacjentkę, która przedstawiła się jako Eve i zakończyła szybko połączenie. Zdejmując z włosów przeciwsłoneczne okulary i poprawiając długą, granatową koszulę, usiadłaś na parapecie wpatrując się w miasto, które dopiero budziło się do życia, a na ulicach zaczęły pojawiać się pierwsze osoby. Wśród nich dostrzegłaś tajemniczą dziewczynę z blizną na policzku, zielonymi włosami i ubraną całą na czarno, trzymającą w dłoni stary plecak. To musiała być ona; nie słysząc jej głosu, nie znając jej problemów, pragnęłaś jej pomóc i wiedziałaś, że zrobisz wszystko, aby wreszcie odkryła swoją własną definicję szczęścia. Po chwili usłyszałaś trzask drzwi, a szesnastolatka rzuciła na Twoje biurko kilka, ciemnych ulotek i usiadła wygodnie na czarnym krześle.
-Wydajesz się normalna. -zaczęła rozmowę, wyłamując przy tym palce. -Nareszcie spotykam psychologa, który nie ma ponad pięćdziesięciu lat i nie nosi nudnych ubrań. Fajna stylówka.
-U nas takich psychologów nie spotkasz; każdy z nas jest inny, ale na pewno zbudzający zaufanie. -usiadłaś naprzeciwko niej i uważnie zaczęłaś ją obserwować -Opowiedz mi coś o sobie.
-Moja opiekunka z domu dziecka musiała Ci opowiedzieć każdy szczegół z mojego życia i pewnie widzisz przed sobą nastolatkę, którą najchętniej wyrzuciłabyś z gabinetu.
-Nie umiesz czytać w moich myślach, widzę nastolatkę, która jest sympatyczną dziewczyną i niepotrzebnie buduje wokół siebie mur. Nie odsuwaj się ode mnie, bo ja chcę poznać Twoje życie, a nie jego streszczenie.
-Na pewno mówiła o każdym moim problemie i chcesz teraz powiedzieć, że doskonale mnie rozumiesz, co?
-Wcale nie mam ochoty tak mówić, ponieważ jesteśmy inne, a Twoje problemy są dla mnie, jak książka, której nigdy nie przeczytałam. Nie znam Cię, ale właśnie próbuję to zmienić, Eve.
-Kurde, już wiem, że na jednej wizycie u Ciebie się nie skończy. -wstała i podeszła do komody z książkami. -Moje kłopoty zaczęły się trzy lata temu. Ojciec zdradzał mamę, a ona popadła w depresję i upiła się na śmierć. Oboje mnie zostawili, a ja jestem postrzegana jako największe zło na całym świecie. Dla ludzi takich, jak ja nie ma miejsca nigdzie.
Wpatrując się w pomazaną kolorowymi cienkopisami kartkę, uniosłaś wzrok na nią. Jej głos był stanowczy i niczego nie omijała; chwilami tylko spoglądała na Ciebie i pozostawała w milczeniu, jakby strach powstrzymywał ją przed wyrażeniem wszystkiego, co ją spotkało. Zrozumiałaś, że Eve, która jest zagadką dla wszystkich, jest młodą kobietą, która z natury się boi i właśnie ponownie chce zostać ślimakiem i schować się do bezpiecznej skorupy. Nie pozwolisz jej na to, aby uciekła i nie stawiła czoła swoim problemom. Doprowadzisz ją do zwycięskiej mety i nastolatka wygra walkę ze swoimi przeciwnościami losu, które spotykają każdego z nas. Nikt nie jest odporny na ból i cierpienie, a każde złe wydarzenie może dotknąć każdego z nas w najmniej oczekiwanym momencie.
-Mylisz się, rodzimy się po to, aby spotkać na swojej drodze odpowiednich ludzi i miejsca, do których czujemy przywiązanie.
-Masz takich ludzi i takie miejsca? -zdjęła czapkę z daszkiem i rzuciła ją na kanapę.
-Mam najwspanialszych na świecie rodziców, siostrę i pewnego chłopaka, który potrafi zadzwonić do mnie o trzeciej w nocy i śmiać się z własnych głupot. -delikatnie się uśmiechnęłaś na samą myśl o Mariuszu. -Do moich ukochanych miejsc mogę Cię zabrać już za tydzień. -zachęciłaś ją i ujrzałaś śnieżnobiały rząd, idealnie prostych zębów. -Uważam, że powinnaś częściej się uśmiechać i pewnie ta wibracja w Twoim telefonie jest od osoby, która liczy się dla Ciebie najbardziej na świecie.
-Skąd wiedziałaś?
-Mam już swoje sposoby, mam nadzieję, że kiedyś opowiesz mi o nim. -pożegnałaś się z nią i opierając policzek o chłodną szybę zobaczyłaś młodego chłopaka o kręconych, rudych włosach, który mocno się w nią wtulił.
***
Pokonując kilkanaście schodów i dostając się na jednocześnie trzecie, i ostatnie piętro nowego budynku, usiadłeś na poczekalni, wpatrując się w kilka, ciemnobrązowych drzwi. Za jednymi mieścił się gabinet psychoterapeuty, za drugimi natomiast przyjmowała mama Karoliny i nareszcie na ostatnich z nich widniała tabliczka z imieniem i nazwiskiem dwudziestopięciolatki, której informacja o szrocie wcale Cię nie wystraszyła. Po opiniach trenera byłeś pewny, że oddałeś swoje BMV w dobre ręce; blondynka była dobrym kierowcą, zdała prawo jazdy za pierwszym razem i lubiła ryzyko, dlatego kilka tygodni temu sprzedała swój, sześcioletni samochód i zamieniła go na nowy, błękitny motor. Jej widok spowodował, że wróciłeś od razu do rzeczywistości, prawie upuszczając na podłogę bukiet kwiatów i torbę wypełnioną żelkami, przywiezionymi prosto z miasta zakochanych. Wysoki chłopiec uścisnął delikatnie jej dłoń i zbliżając się do windy, wypowiedział głośno słowa, które spowodowały, że właśnie doczekałeś się przeciwnika.
-Jak tylko dorosnę, zostaniesz moją żoną. -puścił jej oczko i machał do momentu, aż drzwi się zamknęły.
Ze zdziwienia potarłeś swoją zmęczoną twarz i nie tracąc żadnej cennej minuty, pobiegłeś za nią do jej gabinetu. Przymykając za sobą drzwi, zobaczyłeś ją na drabinie, kiedy wieszała na ścianie kilka obrazków. Zlustrowałeś jej nogi i jej idealną figurę. Zdjąłeś bezszelestnie dżinsową kurtkę i dotknęłaś jej zimnych kostek, przytrzymując ją mocno.
-Ich ersticken, wenn ich drehe. *
-Pani psycholog nie powinna być taka agresywna.
-Maniek?! -zeskoczyłaś z drabiny. -Też tęskniłam. -przytuliła się do Ciebie i poczułeś, że Wasza znajomość się nie kończy, jeszcze nie teraz.
***
Wpatrując się w granatowe niebo i naciągając na głowę kaptur od czarnej kurtki, wyrzuciłaś do pobliskiego kosza paczkę po najlepszych ze wszystkich cukierkach z galaretki. Krótka rozmowa przeciągnęła się do dwudziestej pierwszej w nocy i nawet deszcz Was nie odstraszył. Opierając się o maskę jego granatowego samochodu, przyciągnęłaś go do siebie bardziej, śmiejąc się przy tym głośno. Nareszcie miałaś go ponownie przy swoim boku i przygoda rozpoczęta w Juracie będzie trwała dłużej, niż to sobie wyobrażałaś.
-Ostatni, Karola. -wskazał na prawie puste opakowanie po żelkach.
-Możesz zjeść, nie mam zamiaru mieć mdłości, kochany.
-Kochany?! Coraz lepiej. -zbliżył swoją twarz do twojej. -Podobało mi się to, mów tak do mnie częściej.
Spojrzałaś na jego opaloną francuskim słońcem twarz, którą oświetlała latarnia. Od dwóch godzin powinnaś być w domu i wypoczywać przed kolejnym dniem pracy. Na samym początku miałaś mało pacjentów, dlatego chciałaś zapamiętać te chwile, jak najlepiej. Chciałaś, aby wkrótce dwójka pacjentów zamieniła się na większość ilość i Twój dzień kręciłby się wokół nich i rozwiązywania wspólnie ich problemów. Siadając na masce BMV, mocno złapałaś go za rękaw kurtki i wpatrując się nieustanie w jego błyszczące, błękitne tęczówki, poczułaś się, jak we własnym raju, ale nadszedł on dopiero w momencie, w którym złączyliście swoje usta. Wargi, które smakowały jednocześnie jabłkowymi, śmietankowymi i kwaśnymi żelkami.
*Uduszę, kiedy tylko się odwrócę (tłumaczenie j. niemiecki)
Po przeczytaniu i skomentowaniu, wróćcie do trybu offline :)
To ostatni post w tym roku, więc do zobaczenia w styczniu :3