niedziela, 14 maja 2017

13. Epilog, czyli miłe rozpoczęcie przyszłości.


Obserwując różne dziedziny życia społecznego, potwierdziłaś delikatnym uśmiechem, że świat niekoniecznie musi być czarno-biały. Poprawiając stopy w wysokich, szarych szpilkach, sięgnęła zapełnioną wódką i lemoniadą szklankę od kelnera. Pierwszy raz w życiu byłaś całkowicie szczęśliwa. Beztroskie dzieciństwo bez obecności ojca poszło w zapomnienie. Dawne błędy nie należały już do Ciebie. Fałszywa miłość ze strony zapowiadającego się trenera dziecięcej, warszawskiej drużyny była jak wyrzucona karta do kosza, która dawno trafiła na wysypisko śmieci. Przełykając schłodzony łyk alkoholu, poczułaś zimne ręce na swoich odkrytych ramionach. Za Tobą stała kopia Katarzyny i Adama Nawałków. Młodsza siostra, przez którą nigdy nie mogłaś powiedzieć, że masz nudne życie. Potrafiła zabierać Cię na spacery podczas deszczowych dni i nie pozwalała wychodzić Ci z mieszkania podczas upalnych wakacji, przesuwała wówczas w Twoją stronę pudełko karmelowych albo czekoladowych lodów, wybierając kilka seriali o wielu sezonach. Podczas jej niezdecydowania w wybieraniu drogich, kolorowych, ale nie przypadających Ci do gustu drinków, powróciłaś do wspomnień z tamtego dnia. Miałaś spokojnie wrócić do jego mieszkania. Spędzić wieczór w jego objęciach i zwierzać się z każdej sekundy, które mijały w niewielkim gabinecie, gdzie kręciło się życie zapracowanej psycholog, która potrafiła częściej się śmiać, niż płakać. Mimo, że miałaś ochotę zdjąć wówczas bawełnianą sukienkę z wiązaniem na szyi i pobiec z leżakiem na gorący piasek, jego głos sprawił, że zadrżałaś z zimna, gryząc się w język. Rozpoznał Cię od razu, a przeprowadzka do Francji była równie szybka, jak pędzące metro.

-Widzę, że przekonałaś się, aby pojawić się na wieczorku panieńskim. -siostra wybrała różową słomkę i ułożyła długie palce na blacie obok miseczki z orzechami.

-Chociaż wkrótce nie będę należała do tego grona, nie mogłam ominąć takiej imprezy.

-Wyjdziesz za mąż w przeciągu kilku sekund? -zaśmiała się, poprawiając włosy.

-Wyjdę za mąż, ale pojutrze. -podałaś jej kremową kopertą z pełną wersją jej imienia, którego nienawidziła. -Pamiętaj, że kochanek, mąż, przyjaciel powinien być jedną osobą. -spojrzałaś na nią, nie mogąc uwierzyć, że prawie wypluła zawartość alkoholu na brokatową sukienkę.

***

Wracając do rodzinnego domu, nie potrafiłeś odmówić sobie zabrania kawałka wiśniowego ciasta, które stygło za drewnianym, ciemnym oknem. Mimo, że było późno i ciemno, a majowe ciepło towarzyszyło mieszkańcom, pozwalając na długie wypoczywanie w ogrodzie, podążyłeś tanecznym krokiem w stronę bujanej ławki. Zdejmując stare słuchawki, odpisując na kolejną wiadomość blondynki, zacząłeś odpychać się niebieskimi Adidasami od bruku, dostrzegając w ciemności starszego brata. To on potrafił pocieszać Cię po największej porażce, powtarzając zwykle, że jutro będzie lepiej. W każdej chwili zwątpienia, kazał Ci dążyć do celu, nie zapominając o marzeniach, od których pewnie niektórym mogłaby spuchnąć głowa. Kiedy przez rok chciałeś zostać lekarzem, tłumaczył Ci wszystkie biologiczne i chemiczne zagadnienia. Kiedy zwichnąłeś nogę i musiałeś zapomnieć przez miesiąc o piłce, robił wiele niemożliwych rzeczy na przekór innym, którzy plotkowali, że z Mariusza Stępińskiego nie będzie żadnego piłkarza, a pasja była kolejną, nieodpowiednio dobraną do niego. Walczyłeś z całych sił, ale najtrudniejszą walką była ta sprzed niespełna roku, kiedy od pierwszego wejrzenia zakochałeś się w pasierbicy swojego trenera. W dziewczynie, która była starsza i według sąsiadek, które dawno skończyły osiemdziesiąt lat związek z taką dziewczyną był hańbą. Nie liczyły się ich słowa ani przestrogi, o których wspominały, kiedy tylko Cię widziały. Najważniejszego, że Ty innego życia sobie nie wyobrażałeś i wiedziałeś, że szczęście możesz mieć tylko przy kobiecie, która z płaczem sprzedawała swój motor.

-Co to za nowość, że sam? -brat zatrzymał huśtawkę i usiadł obok z kuflem mocnego, holenderskiego piwa.

-Nie mogę widzieć przyszłej panny młodej przez co najmniej dwadzieścia cztery godziny.

-Stary, ale ty jutro nie ślubujesz, przecież mamy jedenasty maj i nikt o niczym nie wie.

-Właśnie Cię o tym informuję. -podałeś mu kremową kopertę z pełną wersją jego imienia. -Twój prawie dwudziestodwuletni brat jutro będzie miał urodziny, ale także ślub i wesele z chodzącym aniołem.

***

Nie zadurzałaś się codziennie. Jeżeli mężczyzna jest przystojny, a nie jest młodszym o cztery lata brunetem o błękitnych tęczówkach, to nawet nie musi się stroić i wychodzić na miasto, szukając Ciebie wśród tłumu. Twój przyszły mąż był pełen inteligencji, mądrości i cierpliwości. Właśnie o takim człowieku marzyłaś na resztę swojego życia. Gdyby nie on, zostałabyś starą panną, co powtarzał Twój dziadek, kiedy siadałaś na rogu stołu. Chciałaś skromnego wesela z najbliższymi osobami w życiu. Świadkami zostali Zofia z Krzysztofem, a na liście gości oprócz nich znajdowali się rodzice, chrzestni, dziadkowie i najbliżsi przyjaciele, których mogliście wymienić na palcach jednej dłoni. Podczas tego najważniejszego dnia każdy musiał wytrzymać ten czas ze stylem rustykalnym, który wybraliście bez chwili zawahania. Biel, drewno, koronki, nastrojowe lampki, podświetlony napis LOVE, wianek na głowie, który zastąpi długi welon i prosta sukienka to było marzenie od dziecka. Czując jak brunet bierze mnie na ręce i przenosi przez próg starej, drewnianej chaty, z której dało się usłyszeć szum morza w Juracie.


-Maniek, ożeniłeś się z kobietą, która na starość robi się romantyczna. -pocałowałaś go. -Boję się burzy, więc mnie teraz przytul i obiecaj, że za kilkadziesiąt lat, kiedy będę pomarszczona, i moja pamięć będzie mnie zawodzić to przypomnisz mi ten dzień i rok. -zrobiłaś śmieszną minę w stronę kamerzysty i przyczepiłaś napis najlepszy mąż na świecie na jego pachnącej, granatowej marynarce. -Przypomnij mi jaka była pogoda i wspomnij o moich białych trampkach, w których jestem zbyt niska. Kocham Cię całym sercem. -pogłaskałaś go po gładkim policzku. -,,Zwyczajność musi być bliska. Musi koić. Dawać nadzieję. Ona musi się w tej zwyczajności czuć najpiękniejsza, a on musi być supermenem.'' Ten cytat znajdzie się nad naszym łóżkiem, ale najpierw przykręcisz szafkę w łazience, która czeka na Ciebie od miesiąca. -wyszeptałaś na ucho, chowając się w jego ramionach.


 

***

 

Nawet w snach na jej widok miałeś motylki w brzuchu. Niezliczoną ilość motylków. Trzymając mocno drewnianą tacę z pierwszymi literami Waszych imion, usiadłeś na miękkim materacu, poprawiając pogniecione prześcieradło, na którym znajdowały się ostatnie płatki herbacianych róż. Zrzucając z jej ciała leżące czerwone balony w kształcie serca, zacząłeś delikatnie dotykać jej zarumienione policzki ustami. Zaspane, niebieskie tęczówki, w których od razu pojawiła się radość i przywitała Cię śmiechem, wypowiadając swoje nowe nazwisko, dotknęła złotej obrączki na Twoim palcu. Już teraz mogłeś podziękować za miłość, wspólne podróże, za nią, skradającą Ci serce, za wsparcie i akceptowanie Twojej pracy, która od początku była pasją. Przy niej lepiej Ci się oddychało. Nieustannie jej pragnąłeś i porwałeś na całą wieczność, otrzymując przy tym emocje mieszającą się w Tobie jak dobry koktajl, który w wysokiej szklance czekał na rekomendację Twojej żony. Całując ją w czoło, odgarnąłeś z jej twarzy kręcone włosy i opierając ją o swoją klatkę piersiową, ułożyłeś dłonie pod jej biustem. Marzyłeś teraz o jednym. Czuć pod palcami jej szybkie bicie serca, które powodowało ciarki.
 
-Karola, szkoda mi tego łóżka, ale nic nie poradzę, że znowu jesteś za bardzo fantastyczna. -układając dłonie po bokach jej ciała, zbliżyłeś twarz do tej, którą bardziej oświetlały promienie słoneczne. -Przełożyłem zdjęcia na osiemnastą trzydzieści, więc teraz musisz się mną zaopiekować. -zaśmiałeś się cicho, dotykając nosem jej nosa. -Maj namieszał w moim sercu, a Pan Bóg podarował mi najlepszą miłość na świecie. Przypominaj mi o tych łzach na policzkach w każdej chwili, nie będę się wstydził, bo nie wolno się wstydzić takiego uczucia, jak nasze. -ucałowałeś jej malinowe usta, złączając po chwili swoje opalone palce z jej bladymi i zerkając na identyczne obrączki, które były dowodem tego, co przyrzekaliście sobie w wczorajsze, gorące popołudnie.

***
muszę się przyznać, że lubię opisywać śluby.
marzę o swoim najpiękniejszym dniu w życiu.
liczę, że będę tak samo szczęśliwa jak moja imienniczka.
zapraszam na nowy projekt.